Dawno, dawno temu, za siedmioma górami i siedmioma lasami w sielskiej wsi żyła sobie dziewczyna. Nie była jakoś lokalną pięknością, więc żaden książę się nią nie zainteresował, ani nawet nie była za dobra w prowadzeniu domu, przez co odpadli również gospodarze, karczmarze i inne szanowane zawody. Miała za to nosa do starych książek, oko do estetyki mroku i cięty język. No i internet. Tak poznała chłopaka z większego miasta, któremu nie straszne były podróże i też wolał horrory od komedii. Razem oglądali seriale o wampirach, przegadali dziesiątki godzin o ontologii i odkryli, że to, co chcą robić razem w życiu, to opowiadać klimatyczne historie.
Dlaczego akurat o lichach?
Ludzie kochają znaczenia. Jesteśmy gatunkiem, który we wszystkim lubi widzieć jakiś sens, jakąś duszę, jakąś magię, jakiś kosmiczny scenariusz, w którym odgrywamy swoją rolę. Każdy las zatem pełen był driad, każde jezioro zamieszkiwały rusałki i nimfy, każde bagno roiło się od utopców, w puszczach panował Leszy, kopalni zawsze pilnował Skarbnik, na morzu czyhały syreny i krakeny – słowem: wszelkie miejsca, które z jakiegoś powodu robiły na ludziach duże wrażenie, w mgnieniu oka zapełniały się jakimiś istotami reprezentującymi owe uczucie podziwu względem świata.
Dziś, w epoce rozumu (choć dzielnie negowanej przez rzesze sceptyków, podważających wszystko, od medycyny po astronomię) nikt dorosły przy zdrowych zmysłach nie wierzy w autentyczne małe ludziki, mieszkające pod grzybkami. Wyrośliśmy, cywilizacyjnie, ze skrzatów i diabełków. Co zaś za tym idzie – świat, który nas otacza, nie fascynuje nas już tak jak dawniej. W sumie dlaczego miałby, skoro widok z odległego szczytu góry można sobie wygooglać w kilka sekund, zamiast stracić pół dnia na wspinaczkę?
Tu właśnie wkraczamy my. Przedstawiamy miejsca, które warto odwiedzić właśnie ze względu na „to coś”, tę specyficzną magię, ten klimat, który zapewne kilka wieków temu przyjąłby postać wymyślanych na bieżąco legend i baśni. Ba, o wielu z opisywanych przez nas lokacji podania naprawdę powstały, i można je odnaleźć właśnie podążając szlakiem tych zapisów – czasem wyraźnym, zapisanym* w do dziś kultywowanym folklorze, a czasem mocno zatartym, widocznym już tylko w nazwach miejscowości czy rzek.
Tak oto krzyżujemy etnografię z nutką animizmu, zastanawiając się: czy ta skała dawniej miałaby jakieś imię? Czy mieszkałby na niej jakiś stwór? Do ponownego odkrycia tego ginącego powoli spojrzenia na świat zapraszamy naszych czytelników.
Kim jesteśmy?
Mówią na nas Aili i Sinus, a w papierach mamy Patrycja i Adam. Można by powiedzieć, że jesteśmy parą podróżników, ale to słowo nie do końca oddaje to charakter naszych wędrówek. Naszym celem nie jest pojechanie jak najdalej czy zaliczenie jak największej ilości obiektów „must see”, ale odnajdywanie miejsc, które pozwolą odkryć w życiu nutkę baśni. Przywozimy z tych wypraw mnóstwo zdjęć, lokalnych legend i tygodniowe zaległości w wysypianiu się, jako że oprócz przewodnikowych atrakcji obowiązkowych zawsze staramy się odkryć jakieś zapomniane przez cywilizowanych bogów zadupie.
Gdzie was znów licho poniosło?
To pytanie pojawia przy okazji różnych naszych pomysłów, szczególnie, że zamiast klasycznych polskich pielgrzymek „all inclusive” w miejsca wątpliwego luksusu i niewątpliwego upału, często niesie nas w miejsca puste, zimne, skaliste, mokre i dające opaleniznę poziom „informatyk”. W dalekich krajach za dwoma morzami mawiają, że jak kogoś raz porwały elfy, to nigdy do końca nie wraca do normalności. Na naszym przykładzie sprawdza się to dość modelowo, z lichami wszelkich gatunków i narodowości jesteśmy za pan brat.
Możecie się więc spodziewać pełnego przekroju dziwnych miejsc, od zarośniętego jeziorka w najbliższym lesie przez zapomniane kręgi kamienne na polskim pojezierzu czy górzyste szkockie wrzosowiska aż po klasztor buddyjski na japońskiej prowincji. Będzie tajemniczo, mistycznie, historycznie i pogańsko, ale również z właściwą dozą spontanu, ciekawostek, wpadek i głupawki.
Poszukiwany, poszukiwana
Na co dzień pracujemy w branży informatyczno-graficznej, mieszkamy (w większości) w Warszawie i jak akurat nie wyjeżdżamy, to zamieniamy buty trekkingowe na łyżwy figurowe. Poza tym nie wyróżniamy się specjalnie na mapie hipsterskiej Warszawy, bo fanatycznie uwielbiamy kawę, lubimy rowery i gry komputerowe, a szczególnie przygodówki point&click.
W naszym duecie Aili to człowiek-encyklopedia, odpowiedzialna za merytoryczną stronę naszych wypraw, od lat zakochana w historii, folklorze, pogaństwie dawnym i współczesnym, a Sinus to człowiek-orkiestra, jedną ręką obsługujący aparat, kierownicę, śrubokręt i GPSa, a drugą dogadujący się na migi w trzech językach naraz, odpowiedzialny za szeroko pojęte ogarnianie.
Kontakt
Jeżeli chcesz skorzystać z naszych zdjęć czy artykułów albo po prostu chciałbyś z nami po prostu pogadać, zapraszamy do kontaktu przez formularz albo do napisania prywatnej wiadomości na naszej stronie facebookowej.